Tak jak większość ludzi stanęliśmy przed decyzją, co wybrać: Krabi, czy Phuket. Postawiliśmy na jedno i drugie, dając obu miejscom szansę oraz możliwość wyrobienia sobie własnej opinii. Zaraz po przypłynięciu na Krabi, coś co najbardziej się różniło od Phuket to ogrom zieleni. Nawet jadąc w dalszą trasę cały czas zachwycaliśmy się cudowną przyrodą. Zdecydowanie mniej budynków, szarości, slumsów, ludzi.
Gdzie nocować ?
Najlepiej jak najbliżej głównych dróg, przy Ao Nang Beach, aby mieć wszędzie blisko i nie musieć dojeżdżać. Jeżeli jednak nie jesteście fanami hałasu i tłumu, a od noclegu oczekujecie spokoju, to z pewnością znajdziecie coś w dalszych częściach prowincji. My zdecydowaliśmy się na II opcję, trochę ze względu na atrakcyjną cenę, trochę z chęci spróbowania czegoś „innego”. Wybraliśmy nocleg w domkach bambusowych Bamboo Resort


Domki ciekawe, jednak słychać każdy, dosłownie każdy odgłos z domków sąsiadujących oraz było niezbyt czysto. Szpary w drzwiach, czy łazience były dość znaczne i bez problemu przedostałby się tam jakiś osobnik, na szczęście naszymi lokatorami na gapę były tylko ślimaki. Mieliśmy też klimatyzację, która skutecznie odstraszała komary, psikałam też sprayem na komary szparki, więc było ok:)
Transport na Krabi
Podobnie jak na Phuket z transportem nie ma problemu, wiele ośrodków oferuje wypożyczenie skutera za 200 THB, są też taksówki, autobusów szczerze mówiąc nie widziałam, może dlatego, że nie zwracałam na nie uwagi. Poruszaliśmy się wszędzie wyłącznie skuterem, a zorganizowane wycieczki zazwyczaj zapewniają transport spod drzwi do miejsca docelowego.

Plaże
A tak właściwie jedna, którą widzieliśmy w Ao Nang
Według mnie Krabi nie nadaje się na plażowanie, jeżeli nie chcemy nigdzie indziej jeździć. Woda zielona, w ogóle nie widać co się w niej znajduje, a na plaży widziałam małego węża, także wyobraźnia zaczęła działać.

Nie chciałabym się z nim spotkać w wodzie.
Na plażę obok można przejść specjalnie zrobioną ścieżką w ok 10 min. Faktycznie jest trochę przyjemniejsza, sprawia wrażenie prywatnej dla domków, które się tam znajdują. Tajskiego klimatu dodają na pewno ogromne skały zanurzone w wodzie, cudownie wyglądają.







Co robić będąc na Krabi ?
Railay
Za 100 THB w jedną stronę można popłynąć na Railay, łódki jeżdżą co chwilę, jak się zbierze grupa chętnych osób, przy plaży w Ao Nang. Z powrotem sytuacja wygląda identycznie. Na Railay nie ma możliwości dotrzeć innym środkiem transportu niż drogą morską, ponieważ jest oddzielone górami.

Znajdują się tam 3 plaże, punkt widokowy, mnóstwo knajp, szczególnie reggae barów, świątynia penisów oraz miejsca noclegowe (hotele, domki)
My wylądowaliśmy na Railay West. Dopływają tu łódki z turystami m.in z Ao Nang. Plaża dość tłoczna, wiadomo, każdy chce zobaczyć słynne Railay. Z plaży jest dróżka, która prowadzi do nazwałabym to centrum, gdzie możemy coś zjeść, napić się, kupić pamiątkę. Większość to Reggae Bary. Uważajcie też na młpki kradną jedzono 🙂


Do Railay East nie polecam iść nie ma tam miejsca na plażowanie, jest to chyba droga dojazdowa dla łódek typu śmieciarki, dostawcy, oraz transport dla gości hotelowych spędzających urlop w tej części półwyspu. Nie nadaje się raczej na plażowanie.



Długa, szeroka plaża, ładne widoczki na góry. Można tu sobie przycupnąć na chwilę pokąpać się i poopalać.

Railay Phra Nang Beach również bardzo popularna plaża na półwyspie. Dojść można przez dżunglę, lub tak jak my dzięki wycieczce na 4 Island przypłynąć tu łodzią. Plaża jest nieco mniejsza od Railay West, sprzedaż różnych artykułów odbywa się na łódkach. Mają zakaz sprzedaży piwa, ale jak się dobrze zagada to wyciągną zmrożone piwo „spod lady” 🙂



Znajduje się tam również restauracja z pięknym widokiem. Niestety jest przeznaczona wyłącznie dla gości hotelowych i zwykli turyści z plaży nie mogą spędzić tu czasu, a szkoda, bo wygląda naprawdę genialnie!

Niewątpliwie atrakcją plaży jest też świątynia penisów Princess Cave. Legenda głosi, że przebywa tam duch księżniczki, która dzięki składanym ofiarom przynosi szczęście i płodność. Tymi ofiarami są oczywiście penisy z różnych materiałów, w przeróżnych rozmiarach. Zależy od wyobraźni autora, zobaczcie sami.




4 islands
Świetnie zorganizowana całodniowa wycieczka. Po kolei płynie się na Tup Island, tutaj jest ok. 40 min na chwilowy odpoczynek, zrobienie ładnych zdjęć lub spacer. Totalne odzwierciedlenie raju. Piękny kolor wody, piasku.. cudo!



Następnie z łódki ogląda się chicken Island słynną dzięki skale przypominającej głowę kurczaka. Nie ma plaży, ani wejścia z morza, dlatego zdjęcia robimy wyłącznie z łódki.


Kolejną atrakcją jest nurkowanie, widziałam naprawdę ładne rybki, kolorowe, te większe oraz mniejsze, takie które pierwszy raz w życiu widziałam na oczy, a których nazw kompletnie nie znam 🙂
Ostatnią wyspą była Poda Island, na której otrzymaliśmy posiłek. Ogromny plus oczywiście za smak, duże porcje z możliwością dokładek, ale i porcelanowe talerze i metalowe sztućce. Wszystko bez zbędnych plastików 🙂



Ostatnim miejscem była plaża w Railay. Czas tam spędzony poświęciliśmy na totalny relax
Generalnie pracownicy, którzy się nami zajmowali podczas wycieczki byli mega mili i śmieszni, całą wycieczkę oceniam baaardzo pozytywnie i każdemu polecam z całego serca <3
Cena 1200 THB/os – ceny się różnią warto negocjować, z pewnością nie utargowaliśmy jakiejś porywczej kwoty, ale uznaliśmy ją za uczciwą w szczególności, że zakupiliśmy ją tego samego dnia o poranku.
Emerald Pool, Hot Springs & Tiger Cave
Nieco dalej oddalone atrakcje od Ao Nang, można wykupić łączoną wycieczkę, albo tak jak my wypożyczyć auto i w drogę!
Najpierw udaliśmy się do Parku Narodowego, tam zrobiliśmy sobie spacer wśród takich krajobrazów jak na poniższych zdjęciach.



Spędziliśmy tam może z godzinkę i udaliśmy się w kierunku Emerald Pool. W drodze zatrzymaliśmy się na przydrożne jedzenie oraz złapaliśmy gumę!

Na szczęście faceci chybko ogarnęli temat i mogliśmy ruszyć dalej. (nie zostaliśmy pociągnięci do odpowiedzialności finansowej, dziura w oponie zrobiła się z boku, wynikała ze zużycia, a nie najechania na jakiś przedmiot, początkowo chcieli 1000 THB, ale powiedzieliśmy, że tak naprawdę mogło nam się coś stać przez taką awarię i to ich wina)
Emerald Pool
Jeziorko fajne pokąpaliśmy się, pospacerowaliśmy wśród ciekawej przyrody. Jedynie co to byłam zawiedziona zamknięciem drogi na Blue Pool, jednak później doczytaliśmy, że jakieś ptaki złożyły tam jaja i teren w tym okresie jest zamknięty dla turystów 🙁



Kolejnym punktem wycieczki były gorące wodospady, których generalnie nie polecam. Zdjęcia kontra rzeczywistość to było ogromne rozczarowanie. Są malusieńkie, faktycznie gorące, czy lecznicze nie jestem w stanie ocenić, ale na pewno mogę powiedzieć, że szkoda czasu, żeby tam jechać. przy temperaturze na dworze ponad 30 stopni grzanie się w gorącej wodzie nie jest najlepszym pomysłem przez dłuższy czas. Długo tam nie zawitaliśmy i ruszyliśmy dalej w kierunku Tiger Cave.



Tiger Cave
I tu o mały włos byśmy nie dojechali o właściwej porze. W Tajlandii ciemno się robi już o 18:00, słyszeliśmy opinie, że wchodzi się nawet 2h, a dojechaliśmy o 17:30. Wyglądało to na sytuację bez wyjścia, na szczęście ludzie, którzy już pokonali mordeńczą trasę mówili, że da się wejść w ok. 30-40 min. Challange accepted i w drogę! W 27 minut udało nam się zdążyć na piękny zachód na górze. Schody faktycznie były ciężkie do pokonania byliśmy cali mokrzy i wykończeni. Dodam, że jest ich 1237! i na pewno nie są to malutkie schodki, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Drugi raz chyba bym tam nie weszła, ale zmęczeni i szczęśliwi uznaliśmy, że warto było przełamać coś w sobie, podjąć wyzwanie i osiągnąć zamierzony cel. Po drodze widzieliśmy jeszcze mnóstwo małpek 🙂




Podsumowując Krabi zapamiętam na pewno pozytywnie. Mnóstwo małpek na każdym kroku, zielono, miło i spokojnie. Teraz czas na Phi Phi